Jak to jest z tą depresją po porodzie? Porównanie moich ciąż, plus przepis na pyszny krem.

Autor: Basia Smoter



Pamiętam jak przed porodem Nelki koleżanka z patologii ciąży – wtedy już mama 2 dzieci zapytała się mnie czy przy Olafku miałam depresje poporodową. Uśmiechnęłam się i stanowczo powiedziałam “nie”. Traktując depresję poporodową jako wymysł nieradzących sobie z dzieciakami kobiet. Teraz już wiem, że każda ciąża jest inna i każdy połóg jest inny – przekonałam się o tym na własnej skórze. Nawet starania o dziecko u tej samej pary przy innych ciążach mogą się tak diametralnie różnić, a już o zachciankach w ciąży nie wspomnę. Jest to burza buzujących hormonów. Przynajmniej dzięki zachciankom odkryłam “milion sposobów” na pora więc jeśli jesteście ciekawe jak ten stan błogosławiony wyglądał u mnie, czym różniło się moje wczesne macierzyństwo przy Olafku i przy Nelci, lub po prostu chcecie poznać przepis na pyszny krem z pora to zapraszam do lektury.



     


  

depresja po porodzie






      








Jak wygląda druga ciąża?


   



Otóż bez żadnego wątpienia INACZEJ – przynajmniej tak to było u mnie i w sumie z rozmów z koleżankami wnioskuję, że w większości przypadków dwie ciąży to dwa, całkiem inne zderzenia z rzeczywistością . Przy ciąży z Nelką nie mogłam tak dużo odpoczywać, bo miałam już Olafka i on również potrzebował mamy. Jednak jak na ironie losu przystało to właśnie w ciąży z Nelką musiałam więcej odpoczywać z racji na fakt, że ta ciąża od początku była ciążą z większym ryzykiem. Jeśli jesteście tutaj dłużej, to dobrze wiecie, że przeszłam przez stany nowotworowe szyjki macicy i jej część mam wyciętą. Chwała Bogu, nie przeszkodziło mi to w donoszeniu ciąży


do końca, co prawda nie obyło się bez bólu i stresu, oraz pobytu w szpitalu na patologii ciąży, ale ważne, że wszystko dobrze się skończyło.


  


 


Przyznam się Wam do czegoś – to był mój drugi poród po 6 latach. Bardzo dużo w tym czasie się zmieniło i czułam się totalnie nowa w tym temacie. Zresztą często na moim instagramie poruszałam z Wami ten temat (jeśli jeszcze mnie nie obserwujecie, to mój nick – basiasmoter). Czułam wewnętrzny niepokój, że o czymś zapomniałam, że nie jestem przygotowana, że czegoś mi brakuje. Bałam się, że sobie nie poradzę. Zastanawiałam się, czy to łóżeczko i wózek jest najważniejsze w wyprawce? Pominęłam laktator – dzięki za przypomnienie, bo okazał się on niezastąpiony w walce z nawałem pokarmu.


 


 


Nie wiem czy wiecie z badań zleconych przez markę Baby Dove wynika, że ponad połowa z nas bo 58% czuje przytłoczenie natłokiem informacji o tym jak żyć w ciąży, jak wychowywać dziecko, jak być idealną mamą i może dlatego aż 89% z nas czuje presje bycia idealną mamą, a ponad połowa z mam twierdzi, że nie daje rady.  


  


Te badania trochę mnie tłumaczą. Moje pierwsze miesiące po porodzie Nelki. Jejku jak ja czułam się wtedy bezradnie. Czułam, że nie daje sobie rady – non stop z małą na rękach. Miałam wizję siebie w domu przez kolejne lata z pieluchami i butelkami i jeszcze ta laktacja – ale to temat na inny wpis. Czułam się wtedy tak bardzo nieporadnie, tak mało zorganizowana. Czułam, że coś mi ucieka. Widziałam, że nie wyrabiam się ze wszystkim – ratowały mnie słoiki od mamy i


zapewnienia Kuby, że radzę sobie świetnie. Ale na Miłość Boską!!! Jak świetnie? Jak karmię młodsze dziecko, wycieram podłogę po tym jak właśnie Nela po raz dwudziesty tego samego dnia ulała, a Olafek przychodzi do mnie, że jest głodny czy zrobię kolację….


 


 




Wiem, że nie ja pierwsza i nie ja jedyna, czułam się taka zagubiona i niezorganizowana. A to, że zamawiam 4 razy w tygodniu pizze na kolację to nie koniec świata i nie jestem najgorszą matką, i fakt, że prasuję Olciowi koszulkę zaraz przed wyjściem – jak zresztą i sobie to też nie dramat życia. I wiecie co? Mimo całkowitego niezorganizowania i tego, że nie jestem tak aktywna jak bym chciała, nie realizuję się zawodowo.  


  


Zupełnie tak jak 85% kobiet, które wzięły udział w badaniu Baby Dove uważam, że macierzyństwo to najszczęśliwszy czas w moim życiu – Serio, nawet jeśli dwa dni już siedzą talerze nie włożone


do zmywarki, to dla dzieciaków jestem najlepszą mamą na świecie – Olcio mi to często mówi i wierzę w to, że i Nelka jest szczęśliwa.


  


Przygotowując się na przyjście Nelki na świat musiałam jeszcze wybrać kosmetyki pielęgnacyjne dla niej. Wybór był inny niż w przypadku Olafka, bo już moja wiedza na ten temat jest znacznie większa, ale o porównaniu pielęgnacji Olafka i Nelki napiszę Wam oddzielny wpis. W każdym razie w przypadku Nelki wybrałam kosmetyki Baby Dove. Raz, że są to kosmetyki przebadane


dermatologicznie i okulistycznie! a dwa, że są niezwykle delikatne i 1/4 emulsji do mycia to krem nawilżający. Mądrzejsza w doświadczenie wybrałam też już nie pierwsze lepsze chusteczki pielęgnacyjne, ale takie, które nie są zbyt mokre i nie zawierają alkoholu – tak w chusteczkach do pupy dla niemowląt czasami pojawia się alkohol – dramat!. Zdaje sobie sprawę, że najlepszym wyjściem byłoby zmieniając pieluszkę mycie pupy dziecka wodą, ale wygodniejsze dla mnie są chusteczki.



   


     

kosmetyki dove dla niemowląt opinie


  


          


     



Kolejnym całkiem odmiennym poglądem, który pojawił się razem z Nelką było podejście do urządzenia łóżeczka. Bo o ile Olafek miał baldachimy, osłonki, pierzynę i poduszkę. To Nelka ma już 9 miesięcy i nic z tych rzeczy jeszcze nie ma. Jestem zdecydowanie bardziej uświadomiona w temacie “BHP noworodka” i wiem, z jakim niebezpieczeństwem wiążą się takie niepozorne, piękne przedmioty. Nela ma swoją karuzelę nad łóżeczkiem, którą zresztą ściągam, gdy nie ma mnie w okolicy, lub gdy śpi. Robię to po to, by nie doszło do nieszczęścia. Przy Olafku aż wstyd się przyznać, ale na to nie wpadłam.


    


Jednak w tych ciążach jest coś niezmiennego – Jakub, jego obecność i troska <3. Dzieciaki go kochają. Jestem mu wdzięczna za to wsparcie i za to, że nie oczekuje codziennie w domu obiadu 😉




 

kosmetyki dla dzieci opinie





  



Zachcianki w ciąży.


   



W ciąży z Olafkiem poznałam nowy ekscytujący smak – smak pomidorówki z czekoladą, i hot-dogów ze stacji benzynowej – uwierzcie, że nic nie smakowało mi wtedy tak dobrze. Pomijając fakt, że od zawsze miałam wstręt do parówek, tak wtedy jadłam jak szalona. Przy


Nelce zachcianki okazały się bardziej łagodne, w kwestii hot dogów – po dwóch szybko się opamiętałam, i nic nie smakowało mi tak dobrze jak rabarbar i por. A jako, że por w sklepach jest obecny, chciałabym Wam podać przepis na pyszny krem z pora.


  




Koniecznie zapiszcie sobie ten przepis, bo gwarantuje – zakochacie się!.


 


Ja mój krem robiłam w Thermomixie, ale jeśli nie macie urządzenia wielofunkcyjnego, a trochę chęci i blender to dacie sobie radę z przepisem.


  


 


800g wody


400g pokrojonego pora


80g cebuli


1 ząbek czosnku


300g ziemniaków


60 g masła


pół łyzeczki soli 


pół łyżeczki pieprzu


kostka bulionu warzynwego 


łyżeczka tymianku


lyżeczka oregano




 


Do naczynia wkładam pora, cebulę i czosnek – wszystko rozdrabniam 5s/obr6




Dodaje masło 5min/120’C/obr1




Dodaje ziemniaki i rozdrabniam 7s/obr5


 


Dodaje 300g wody, kostkę warzywną, sól i pieprz. Po 7 minutach gotowania 100’C/obr2 miksuje minutkę wszystko aby było gładkie. 


 


Dodaje pozostałą część wody, tymianek i oregano – jeśli masz w domu pietruszkę też świetnie pasuje.  


  


Zupa jest dziecinnie prosta w przygotowaniu, a przy tym pyszna ! Polecam 🙂 


 


 


Jestem bardzo ciekawa, czy są tutaj inne mamy dwójki lub trójki dzieci? Czy Wasze ciąże również były całkiem inne? Ja się już z Wami żegnam i życzę miłego dnia:) Buziaki i do zobaczenia, na instagramie (basiasmoter).

 

krem z pora



  












Podobne posty

Napisz komentarz