Pamiętam jak przed porodem Nelki koleżanka z patologii ciąży – wtedy już mama 2 dzieci zapytała się mnie czy przy Olafku miałam depresje poporodową. Uśmiechnęłam się i stanowczo powiedziałam “nie”. Traktując depresję poporodową jako wymysł nieradzących sobie z dzieciakami kobiet. Teraz już wiem, że każda ciąża jest inna i każdy połóg jest inny – przekonałam się o tym na własnej skórze. Nawet starania o dziecko u tej samej pary przy innych ciążach mogą się tak diametralnie różnić, a już o zachciankach w ciąży nie wspomnę. Jest to burza buzujących hormonów. Przynajmniej dzięki zachciankom odkryłam “milion sposobów” na pora więc jeśli jesteście ciekawe jak ten stan błogosławiony wyglądał u mnie, czym różniło się moje wczesne macierzyństwo przy Olafku i przy Nelci, lub po prostu chcecie poznać przepis na pyszny krem z pora to zapraszam do lektury.

Jak wygląda druga ciąża?
Jak wygląda druga ciąża?
Otóż bez żadnego wątpienia INACZEJ – przynajmniej tak to było u mnie i w sumie z rozmów z koleżankami wnioskuję, że w większości przypadków dwie ciąży to dwa, całkiem inne zderzenia z rzeczywistością . Przy ciąży z Nelką nie mogłam tak dużo odpoczywać, bo miałam już Olafka i on również potrzebował mamy. Jednak jak na ironie losu przystało to właśnie w ciąży z Nelką musiałam więcej odpoczywać z racji na fakt, że ta ciąża od początku była ciążą z większym ryzykiem. Jeśli jesteście tutaj dłużej, to dobrze wiecie, że przeszłam przez stany nowotworowe szyjki macicy i jej część mam wyciętą. Chwała Bogu, nie przeszkodziło mi to w donoszeniu ciąży
do końca, co prawda nie obyło się bez bólu i stresu, oraz pobytu w szpitalu na patologii ciąży, ale ważne, że wszystko dobrze się skończyło.
Przyznam się Wam do czegoś – to był mój drugi poród po 6 latach. Bardzo dużo w tym czasie się zmieniło i czułam się totalnie nowa w tym temacie. Zresztą często na moim instagramie poruszałam z Wami ten temat (jeśli jeszcze mnie nie obserwujecie, to mój nick – basiasmoter). Czułam wewnętrzny niepokój, że o czymś zapomniałam, że nie jestem przygotowana, że czegoś mi brakuje. Bałam się, że sobie nie poradzę. Zastanawiałam się, czy to łóżeczko i wózek jest najważniejsze w wyprawce? Pominęłam laktator – dzięki za przypomnienie, bo okazał się on niezastąpiony w walce z nawałem pokarmu.
Nie wiem czy wiecie z badań zleconych przez markę Baby Dove wynika, że ponad połowa z nas bo 58% czuje przytłoczenie natłokiem informacji o tym jak żyć w ciąży, jak wychowywać dziecko, jak być idealną mamą i może dlatego aż 89% z nas czuje presje bycia idealną mamą, a ponad połowa z mam twierdzi, że nie daje rady.
Te badania trochę mnie tłumaczą. Moje pierwsze miesiące po porodzie Nelki. Jejku jak ja czułam się wtedy bezradnie. Czułam, że nie daje sobie rady – non stop z małą na rękach. Miałam wizję siebie w domu przez kolejne lata z pieluchami i butelkami i jeszcze ta laktacja – ale to temat na inny wpis. Czułam się wtedy tak bardzo nieporadnie, tak mało zorganizowana. Czułam, że coś mi ucieka. Widziałam, że nie wyrabiam się ze wszystkim – ratowały mnie słoiki od mamy i
zapewnienia Kuby, że radzę sobie świetnie. Ale na Miłość Boską!!! Jak świetnie? Jak karmię młodsze dziecko, wycieram podłogę po tym jak właśnie Nela po raz dwudziesty tego samego dnia ulała, a Olafek przychodzi do mnie, że jest głodny czy zrobię kolację….
Wiem, że nie ja pierwsza i nie ja jedyna, czułam się taka zagubiona i niezorganizowana. A to, że zamawiam 4 razy w tygodniu pizze na kolację to nie koniec świata i nie jestem najgorszą matką, i fakt, że prasuję Olciowi koszulkę zaraz przed wyjściem – jak zresztą i sobie to też nie dramat życia. I wiecie co? Mimo całkowitego niezorganizowania i tego, że nie jestem tak aktywna jak bym chciała, nie realizuję się zawodowo.
Zupełnie tak jak 85% kobiet, które wzięły udział w badaniu Baby Dove uważam, że macierzyństwo to najszczęśliwszy czas w moim życiu – Serio, nawet jeśli dwa dni już siedzą talerze nie włożone
do zmywarki, to dla dzieciaków jestem najlepszą mamą na świecie – Olcio mi to często mówi i wierzę w to, że i Nelka jest szczęśliwa.
Przygotowując się na przyjście Nelki na świat musiałam jeszcze wybrać kosmetyki pielęgnacyjne dla niej. Wybór był inny niż w przypadku Olafka, bo już moja wiedza na ten temat jest znacznie większa, ale o porównaniu pielęgnacji Olafka i Nelki napiszę Wam oddzielny wpis. W każdym razie w przypadku Nelki wybrałam kosmetyki Baby Dove. Raz, że są to kosmetyki przebadane
dermatologicznie i okulistycznie! a dwa, że są niezwykle delikatne i 1/4 emulsji do mycia to krem nawilżający. Mądrzejsza w doświadczenie wybrałam też już nie pierwsze lepsze chusteczki pielęgnacyjne, ale takie, które nie są zbyt mokre i nie zawierają alkoholu – tak w chusteczkach do pupy dla niemowląt czasami pojawia się alkohol – dramat!. Zdaje sobie sprawę, że najlepszym wyjściem byłoby zmieniając pieluszkę mycie pupy dziecka wodą, ale wygodniejsze dla mnie są chusteczki.

Kolejnym całkiem odmiennym poglądem, który pojawił się razem z Nelką było podejście do urządzenia łóżeczka. Bo o ile Olafek miał baldachimy, osłonki, pierzynę i poduszkę. To Nelka ma już 9 miesięcy i nic z tych rzeczy jeszcze nie ma. Jestem zdecydowanie bardziej uświadomiona w temacie “BHP noworodka” i wiem, z jakim niebezpieczeństwem wiążą się takie niepozorne, piękne przedmioty. Nela ma swoją karuzelę nad łóżeczkiem, którą zresztą ściągam, gdy nie ma mnie w okolicy, lub gdy śpi. Robię to po to, by nie doszło do nieszczęścia. Przy Olafku aż wstyd się przyznać, ale na to nie wpadłam.
Jednak w tych ciążach jest coś niezmiennego – Jakub, jego obecność i troska <3. Dzieciaki go kochają. Jestem mu wdzięczna za to wsparcie i za to, że nie oczekuje codziennie w domu obiadu 😉

Zachcianki w ciąży.
Zachcianki w ciąży.
W ciąży z Olafkiem poznałam nowy ekscytujący smak – smak pomidorówki z czekoladą, i hot-dogów ze stacji benzynowej – uwierzcie, że nic nie smakowało mi wtedy tak dobrze. Pomijając fakt, że od zawsze miałam wstręt do parówek, tak wtedy jadłam jak szalona. Przy
Nelce zachcianki okazały się bardziej łagodne, w kwestii hot dogów – po dwóch szybko się opamiętałam, i nic nie smakowało mi tak dobrze jak rabarbar i por. A jako, że por w sklepach jest obecny, chciałabym Wam podać przepis na pyszny krem z pora.
Koniecznie zapiszcie sobie ten przepis, bo gwarantuje – zakochacie się!.
Ja mój krem robiłam w Thermomixie, ale jeśli nie macie urządzenia wielofunkcyjnego, a trochę chęci i blender to dacie sobie radę z przepisem.
800g wody
400g pokrojonego pora
80g cebuli
1 ząbek czosnku
300g ziemniaków
60 g masła
pół łyzeczki soli
pół łyżeczki pieprzu
kostka bulionu warzynwego
łyżeczka tymianku
lyżeczka oregano
Do naczynia wkładam pora, cebulę i czosnek – wszystko rozdrabniam 5s/obr6
Dodaje masło 5min/120’C/obr1
Dodaje ziemniaki i rozdrabniam 7s/obr5
Dodaje 300g wody, kostkę warzywną, sól i pieprz. Po 7 minutach gotowania 100’C/obr2 miksuje minutkę wszystko aby było gładkie.
Dodaje pozostałą część wody, tymianek i oregano – jeśli masz w domu pietruszkę też świetnie pasuje.
Zupa jest dziecinnie prosta w przygotowaniu, a przy tym pyszna ! Polecam 🙂
Jestem bardzo ciekawa, czy są tutaj inne mamy dwójki lub trójki dzieci? Czy Wasze ciąże również były całkiem inne? Ja się już z Wami żegnam i życzę miłego dnia:) Buziaki i do zobaczenia, na instagramie (basiasmoter).





