O nasz leżaczek dla Neli mam mnóstwo pytań za każdym razem, gdy pokażę go na instagramie, więc to już chyba czas na kolejny wpis wyprawowy na blogu – tym razem po dwóch miesiącach używania. Jejku jak ten czas leci, nasza mała będzie miała 8 marca już 2 miesiące, a przecież dopiero co zaszłam w ciążę. Ba! Dopiero co Olcio się urodził, a jest już starszym 6 letnim bratem. Pokazując Wam kolejną część naszej wyprawki zacznę od wspomnianego wyżej leżaczka. Leżaczek Beaba to produkt, na który zdecydowaliśmy się ze względów praktycznych i całkowicie spełnia nasze oczekiwania.
Leżaczek Beaba opinie
Leżaczek Beaba opinie
Tak jak wspomniałam wyżej, przy wyborze tego leżaczka kluczowe było dla nas jego praktyczne zastosowanie. W szczególności fakt, że można w nim regulować wysokość. I mogę mieć córkę na wysokości stołu, czy biurka, a nie na ziemi. Myślę, że to dla dziecka też jest wygodniejsze. Patrzeć przed siebie na to co się dzieje, niż na rodziców cały czas do góry – jak to jest w przypadku leżaczków, które są niskie. Jednak w tym leżaczku również istnieje możliwość obniżenia go, ale my póki co z tego nie korzystaliśmy. Tak swoją drogą jeśli Nela jest wysoko, to ja się nie muszę schylać i oszczędzam swój kręgosłup. Leżaczek Beaba, który wybrałam jest w najpiękniejszej dla mnie wersji kolorystycznej “Yellow Palm tree” i do niego zamówiliśmy również szary łuk z zabawkami – moim zdaniem tez zestaw super wygląda. Kolorystyka tych leżaczków jest różna. Jak zerkniecie na stronę producenta (dokładnie tutaj) to możecie pooglądać te cuda i poznać inne zalety. Jednak dla nas kolejną kluczową zaletą w przypadku tego leżaczka okazała się możliwość regulacji oparcia, a przez to dziecko może być bardziej na leżąco lub siedząco. W zależności co lubi i na jakim etapie rozwoju się znajduje. Podobnie jeśli dziecko lubi lekkie bujanie to leżaczek to umożliwia – jest też blokada tej funkcji.
Dobry nawilżacz powietrza
Dobry nawilżacz powietrza
W linku, który Wam wyżej wkleiłam jest też nawilżacz powietrza i nauczona doświadczeniem z Olafkiem wiedziałam, że nawilżacz to coś bez czego się nie obędzie. Nie ma nic gorszego niż katar u niemowlaka. Katar sprawia, że dziecko nie może jeść, pić, ssać smoczka, a co gorsze podobno katar może “siąść na płucach” i wtedy to w ogóle jest przekichane. Chcieliśmy uniknąć kataru, a jak wiadomo jedną z kluczowych przyczyn kataru u maluszka – tak było u Olafka – jest suche powietrze. A ten nawilżacz nie dość, że super nawilża powietrze, zabija bakterie i jest cichutki, to jeszcze można stosować do niego olejki eteryczne – a to uwielbiam. Jestem wielką fanką aromaterapii. No i bym zapomniała o kluczowym plusie akurat tego modelu. Sam się wyłącza – czyli nic się Wam nie spali i nie będzie śmierdziało gdy skończy się woda w zbiorniku. A z doświadczenia wiem, że przy małym dziecku ogarnąć wszystko i pamiętać jeszcze o takiej czynności jak wyłączenie nawilżacza to byłby kosmos. Więcej informacji o moim nawilżaczu znajdziecie tutaj.
Wygodna wanienka dla niemowlaka
Wygodna wanienka dla niemowlaka
Leżaczek i nawilżacz to nie jedyne rzeczy z Beaba, których zamówienie okazało się strzałem w 10. W życiu bym nie podejrzewała, że wanienka tej firmy tak ułatwi życie. Pamiętam jak z Olciem było. Przelewanie w misce wody do wanienki, a później zlewanie tego z powrotem i niejednokrotne podtapianie przy tym podłogi. A tutaj jest coś wydawać by się mogło tak błahego i jednocześnie tak bardzo potrzebnego jak wężyk i korek, oraz możliwość zamocowania słuchawki prysznicowej. Poniżej macie zdjęcie wanienki w pokoju. Ale ona stoi obecnie w łazience. W momencie zakończenia kąpieli Nelki tylko otwieram korek i daje wężyk do wanny lub do umywalki i wszystko spływa. Nie ma żadnego dźwigania i przechylania wanienki. Więc cała kąpiel może przebiegać w spokoju i harmonii. Wrzucam Wam tutaj link do wanienki.
Jak używać otulaczy? Mój patent.
Jak używać otulaczy? Mój patent.
Na zdjęciach też możecie zobaczyć otulacze, są to otucze marki Lassig, ja ich bardzo często używam zamiast ręcznika dla Nelki – dobrze chłoną i są wygodniejsze bo szybciej schną po praniu niż ręcznik (ręcznik Nelka ma tylko jeden – ale też jest spoko:)). A u nas pralka idzie non stop, tym bardziej, że jeśli obserwujecie mnie na instagramie a zakładam, że tak jest (jeśli nie to mój nick to basiasmoter) to dobrze wiecie, że mała zawodowo ulewa. Jak jest gorszy dzień to przebieram ją nawet 9 razy dziennie, więc tego prania jest sporo i suszenia również. A suszarki w domu się jeszcze “nie dorobiłam” ;). Więc my te otulacze stosujemy nie tylko w formie np kocyka, czy owinięcia dziecka – ale również do osuszenia po kąpieli. Na stronie Lassig gdy będzie ich szukać, to znajdziecie je w dziale kocyki.
Torba organizer dla mamy
Torba organizer dla mamy
Markę Lessig widziałyście już przy okazji torby. Tej którą zabrałam do szpitala z rzeczami dla Nelki. Jest świetna – dużo kieszonek i przydatne rzeczy, takie jak: saszetka(w niej trzymam smoczki), etui na butelkę, czy mata do przewijania, która wygląda bardzo estetycznie. Ten plecak bardzo lubię – do tego stopnia, że zabieram na różne wyjazdy i w ubiegłą niedzielę handlową na zakupach w galerii jak “ostatnia sierota” – zapomniałam z przewijaka zabrać tą mojej maty – jestem na siebie wręcz wściekła o to. Bo z tego mojego zestawu byłam taka dumna i dalej jestem dumna, ale będę musiała kupić inną matę wrrrr….. Mówię tutaj raz plecak, raz torba bo to taki uniwersalny produkt i można tą torbę nosić jak się komu podoba. Można również zapiąć do wózka. Bardzo ładnie się prezentuje i jest faktycznie pakowna. Tak się cieszę, że te zdjęcia zrobiłam już wcześniej, bo przynajmniej możecie przyznać mi rację, że widząc tą złożoną matę u kogoś w plecaku, czy w torebce nie podejrzewałybyście, że to jest podkład pod dziecko do przewijania. I jeszcze w woli ścisłości moja torba nazywa się Glam Label.
Kolejne Hity naszej wyprawki to termometr do pokoju, który zmienia kolor pod wpływem temperatury. Idealne rozwiązanie dla mnie, bo nie muszę do niego podchodzić i sprawdzać, czy nie jest za zimno lub za ciepło, a widzę to z daleka – również w nocy. Jako gadżeciara nie mogłabym go nie mieć. Termometr jest marki Gro Company. Tej marki mam jeszcze prześliczny ciepły śpiworek. Bo jak niejednokrotnie Wam mówiłam i podkreślałam, że ze względu na bezpieczeństwo dziecka zaleca się, aby takie maluszki nie miały różnych pierzyn i ciężkich polarowych koców w łóżeczkach, a spały w śpiworkach. Tutaj podsyłam Wam link do strony Gro Company – abyście mogły wszystko sobie sprawdzić .
Muszę Wam przyznać, że pisanie o wyprawce sprawia mi wielką frajdę i przyjemność. Bardzo się cieszę, że Wy również z tak ogromną przyjemnością i frekwencją zaglądacie do nowych wpisów, a aby nie przegapić kolejnych ciekawych wpisów zachęcam Was do obserwowania Basia Smoter Blog na Facebooku. Buziaki i do zobaczenia, Wasza Basia